Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2017

Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać

Obraz
     Jestem zniszczona, ale nie pokonana. Co mnie zniszczyło? Prześladowcy, depresja, stosunki w rodzinie. Byłam bliska pokonania samej siebie, ale w ostatniej chwili wyciągnęłam się ze szponów śmierci, o którą błagałam. Ostatkiem sił wstałam i nadałam mojemu życiu jakikolwiek sens.      Opinie innych najbardziej na mnie wpłynęły. Zaczęło się od obelg prześladowców to one odebrały mi jakąkolwiek pewność siebie.  Po tym co spotkało mnie ze strony prześladowców obawiałam się jakiejkolwiek opinii. Przyszpilili mi skrzydła, a ja musiałam nauczyć się latać. Samodzielnie. Potem doszły opinie znajomych i rodziny. Nie były krzywdzące, ale sprzeczne ze sobą. Każda uwaga ze strony nawet przyjaźnie nastawionych do mnie osób np. na temat włosów brana była przeze mnie na poważnie, w takim stopniu, że gdy opinie były sprzeczne (jedna osoba mówiła, że lepiej mi w rozpuszczonych włosach, a inna w spiętych to chciałam się ogolić) wszelkie bariery chroniące mnie znikały. Powinnam ubierać się w innym s

Ateista w święta

Obraz
      Ja sama jestem ateistką, ale obchodzę święta... tak jakby. Chodzę do żywej szopki. Siedzę z rodziną przy wigilijnym stole. Łamie się opłatkiem. Jem świąteczne potrawy. Otwieram prezenty. Ale czym dla mnie są święta? Są miłym, ciepłym spotkaniem z całą rodziną. Dla mnie także jest to wyjątkowy okres w roku, ale nie ze względu na przyjście Chrystusa, a właśnie tą niesamowitą atmosferę. Mówi się o magii świąt, gdy wszyscy są dla siebie mili. Odczuwam ją i napawam się ciepłem ludzi, którzy mnie otaczają.        Jeśli dla mojej rodziny i znajomych jest to ważny czas to przecież nie będę go psuła kłótnią na temat moich poglądów. To co przeszkadza mi w tym święcie to przymus pójścia do kościoła i składanie życzeń przy jednoczesnym łamaniu się opłatkiem. Nigdy nie wiem co powiedzieć.       Do kościoła chodzę maksymalnie trzy razy w roku, czyli w Wielkanoc, Boże Narodzenie oraz w Wszystkich Świętych. Z dużym oporem, ale jednak. Nigdy nie jestem w stanie skupić się na mszy. Nie lubię

Jestem mordercą

Obraz
       Tak dobrze przeczytaliście. Mam schizofrenię.                                          Jestem mordercą       Uwielbiam oglądać horrory dla tego dreszczyku emocji, ale przy krwawych scenach nie potrafię patrzeć na ekran. Obrzydzają mnie i nie potrafię objąć rozumem co muszą przeżywać ofiary różnego rodzaju straszydeł, czy morderców.                                                                      Jestem mordercą      Nie potrafię oglądać filmów o realiach II wojny światowej. Zbyt zżywam się ze stroną pokrzywdzoną. Nie potrafię zrozumieć agresorów. Mam ochotę pomóc osobie, która przeżywała kiedyś katusze, a teraz doczekała się ekranizacji, ale jest za późno to już się wydarzyło.                                           Jestem mordercą       Gdy tylko widzę topiącego się owada lub takiego odbijającego się od okna z całych sił próbujących przeżyć muszę im pomóc. Wyławiam je lub za pomocą szklanki łapię i wypuszczam.                                           Jeste

Co dały mi choroby?

Obraz
    Nieuchronność śmierci       Cały czas czuje jak dyszy mi w kark, ale nie boję się jej. "A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i poszedł za nią z ochotą i razem jak równi sobie odeszli z tego świata"*. Tak najlepiej opisałabym moje podejście do niej. Przestałam się jej bać, gdy miałam depresję. Oczekiwałam jej i pragnęłam jej przyjścia. Teraz, gdy na jakiś czas pokonałam depresję nie pragnę jej, ale nadal jestem gotowa na jej przyjście. Jednak nie potrafiłabym pogodzić się z nią gdyby dotyczyła bliskich mi osób lub zwierząt.                W serialu "Torchwood" Owen spotkał śmierć i był w ciemności, w zawieszeniu. Kiedyś miałam sen byłam zawieszona w próżni widać było tylko czerń. Odczuwałam całkowity spokój. Znajdowałam się w idealnej harmonii. Gdy obudziłam się z jakiegoś powodu wiedziałam, że tak wygląda życie po śmierci, ale czy była to prawda? Nie wiem, ale myślę, że tak może być. Nie wiem czy stan zawieszenia zmieniłby się w kolejne życi

Jak zniszczyć uczucia?

       Mi udało się to zrobić doszczętnie już od 4 lat walczę o ich powrót. Niby coś zaczynam czuć, ale jest to małym zalążkiem prawdziwych uczuć. Zacznijmy od tego, że miałam depresję + naoglądałam się "Sherlocka". Depresja sama w sobie zalewała mnie falą rozczarowania światem, przenikającym do szpiku kości lękiem i smutkiem głębszym niż rów Mariański. Niszczyła wszystko w co wierzyłam i co czułam. Byłam wtedy bardzo podatna na opinie innych osób, gdy mówiono, że mam się przestać szczerzyć robiłam to, zresztą tak samo przy płaczu. Po czasie potrafiłam tak kontrolować emocje, mogłabym zostać zawodową aktorką. Śmiałam się, gdy chciało mi się płakać, ale sytuacja tego wymagała (śmiechu). Trwało to ok. 3 lata.                  I teraz nadchodzi epoka "Sherlocka". Byłam nieziemsko zainteresowana postacią głównego bohatera. Próbowałam być jak on (pod względem dedukcji też, co m nie wychodziło. Więc to porzuciłam) w przypadku emocji. Na początku trzymałam je na wodzy, b