Ateista w święta

      Ja sama jestem ateistką, ale obchodzę święta... tak jakby. Chodzę do żywej szopki. Siedzę
z rodziną przy wigilijnym stole. Łamie się opłatkiem. Jem świąteczne potrawy. Otwieram prezenty. Ale czym dla mnie są święta? Są miłym, ciepłym spotkaniem z całą rodziną. Dla mnie także jest to wyjątkowy okres w roku, ale nie ze względu na przyjście Chrystusa, a właśnie tą niesamowitą atmosferę. Mówi się o magii świąt, gdy wszyscy są dla siebie mili. Odczuwam ją i napawam się ciepłem ludzi, którzy mnie otaczają.

       Jeśli dla mojej rodziny i znajomych jest to ważny czas to przecież nie będę go psuła kłótnią na temat moich poglądów. To co przeszkadza mi w tym święcie to przymus pójścia do kościoła i składanie życzeń przy jednoczesnym łamaniu się opłatkiem. Nigdy nie wiem co powiedzieć.

      Do kościoła chodzę maksymalnie trzy razy w roku, czyli w Wielkanoc, Boże Narodzenie oraz w Wszystkich Świętych. Z dużym oporem, ale jednak. Nigdy nie jestem w stanie skupić się na mszy. Nie lubię słuchać tych podniosłych słów, gdy wiem, że większość osób, gdy tylko wyjdzie nie będzie słuchało tego co zostało powiedziane w Domu Bożym. Teraz spodziewam się linczu, ale nie rozumiem jak można mówić, że w coś się wierzy, a później wyjść robiąc zupełnie co innego niż było nakazane. Rozumiem, że ludzie nie są idealni, ale chrześcijanie których spotykam, odnoszę wrażenie, że wcale się nie starają być bliżej Boga i słuchać jego przykazań.

      Dlaczego nie wierzę? Bo w wierze w Boga jest dla mnie zbyt wiele nieścisłości, ale nie będę się o tym rozpisywać, ponieważ wiem jak większość z was zareaguje. Już kilka razy pokłóciłam się przez moją niewiarę. Dlatego w ramach bezpieczeństwa większość rodziny nie wie, że jestem ateistką.

      Mimo to, że jestem osobą niewierzącą lubię hołdować naszym familijnym obyczajom świątecznym. Mamy kilka naszych rodzinnych tradycji. Na przykład dziecko potrafiące płynnie czytać odczytuje na głos imię napisane na prezencie. Najmłodszy członek rodziny po usłyszeniu tej informacji rozdaje prezenty. Niestety ja odeszłam w tej tradycji w odstawkę. Zawsze to ja czytałam,
a moja młodsza siostra podawała podarki. Starość nie radość po osiemnastu latach "służby" zastąpiła mnie średnia siostra, a najmłodsza ku wielkiej uciesze podaje pakunki. Moim zdaniem to najważniejsza tradycja. Dorośli rozmawiają pomiędzy sobą na długiej kanapie co jakiś czas popijając wino. Dziatki biegają rozdając prezenty i w międzyczasie rozpakowując swoje.

      Kolejnym z takich obyczajów jest odwiedzenie żywej szopki. Robimy to co roku. Niestety co sezon biednieje. Jest coraz to mniej zwierząt i powierzchni wystawowej. Nie zdziwiłabym się gdyby za kilka lat ją zamknęli.

       Na stole królują tradycyjne potrawy, a w kuchni rozgardiasz. Wszyscy biegają, krzyczą, ale gdy zasiadamy przy stole wszystkich ogarnia spokój. Jedynym czym się przejmują to to aby jak najmilej spędzić ten świąteczny czas.


       Życzę wam jak najmilej spędzonych świąt w gronie najbliższych wam osób.



Komentarze

  1. Witaj, też jestem ateistką więc wiem o czym mówisz. Tylko u mnie to jest tak, ze moja matka w młodym wieku stwierdziła ze nie będzie wierzyć, a na mnie tylko "przesłała" ateizm. Mojej rodzinie to trochę przeszkadza, bo moja matka czasami nie widzi potrzeby by spotkać się z rodziną w święta,(najczęściej wielkanocne) tak jak np, w ostatnie święta wielkanocne wogóle nie pojechałysmy do rodziny, a cale 3 dni przesiedział tamy w domku, jadłysmy i oglądałysmy filmy. W moim otoczeniu rówieśników nikt nie krytykuje moich poglądów, bo niektórzy także są ateistami. A wytłumaczeniem na te różne "religijne teorie" zawsze była dla mnie nauka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube