Niall Horan - koncert 21.04.18r. Jak było?

                                          Kartka dla Nialla

     Długo zastanawiałam się co mu napisać. Tak jak pisałam w poprzednim poście jest jedną z osób przez które się nie zabiłam. I co miałam mu napisać chciałam popełnić samobójstwo, a dzięki niemu (mimo, że go nie znam osobiście) jeszcze żyje. Co byście wtedy pomyśleli o osobie, która wam to napisała? Wait, w sumie piszę to na blogu. W każdym bądź razie ujęłam to wszystko mniej więcej tak: Niall pewnie się nie poznamy, ale chciałam żebyś wiedział, że w najgorszych chwilach w moim życiu humor poprawiał mi twój optymizm, twoje szczęście. Życzę ci wielu wspaniałych chwil w twoim życiu. Mniej więcej tak napisałam. Pewnie i tak jest przesłodzone, ale ujęłam to mniej dosadnie. Niestety musiałam ją przekazać przez ochronę.


Moja kartka dla Nialla


Oczekiwanie i wstęp

Przed wejściem do Tempodromu czekałam ok. 15 minut. Miałam w planach czekanie kilka godzin z dziewczynami z facebooka. Jednak okazało się, że tata zaplanował lot pobliskim balonem, na który czekanie zajęło 2 godziny. Pod halą byłam ok. godziny 15. Obsługa wpuszczała od 13. Przed halą było kilka kolejek. Nie wiedziałam, do której pójść, ale trochę angielskiego, trochę niemieckiego i wszystko było jasne. Stojąc w kolejce dostałam też flagę LGBT. Na niej znajdowała się notatka o tym, że mamy machać flagą podczas "Mirrors", bo Niall wspiera LGBT. Zanim dostałam bilet (bo przyszłam tam tylko z kartką) to co miałam w ręce zostało kilka razy sprawdzone. W kolejce nadeszła moja kolej. Kobieta zaczęła sprawdzać dane moje i dziewczyny, od której kupiłam wstęp na soundcheck. Sprawdza pierwszy raz. Drugi. Na różne sposoby wyszukuje nasze dane. Nic. W tamtym momencie stwierdziłam, że jeśli mnie nie wpuszczą to usiądę tam gdzie stoję i nie dam się im za nic ruszyć. W pewnym momencie bileterka wpada na pomysł, że kobieta, która wcześniej sprawdzała bilety może mieć listę z innymi numerami. Na tej kolejnej liście był numer mojego biletu. Dodatkowo po chwili okazało się, że osoba, która sprzedała mi bilet była zapisana jako "Urek", a nie "Żurek". Nareszcie ochrona stwierdziła, że mnie wpuści. Ochroniarze i fani poszli gdzie indziej, a ja przypatrywałam się chłopakowi rozmawiającemu  z barmanką, na którego zwróciłam już uwagę w trakcie tych nerwowych minut. Żeby do nich podejść musiałabym iść 4 metry do przodu, schodami w dół i jeszcze 2 metry na przód. Pomyślałam "O Niall. Hmmm... zawołać go? Nie, nie będę mu przeszkadzać". Tu proszę was o opis tego jak wy byście zareagowały na jego widok. Myślałam, że jak go zobaczę nie będę mogła opanować emocji, a tu niespodzianka.






                                                        Soundcheck     

     Na sam souncheck już w środku czekałam ok. godziny czasu. Przed wejściem na salę na której później odbywał się też koncert kazano nam schować telefony do woreczków strunowych, które uprzednio nam rozdano. Gdy byliśmy już pod sceną powiedziano nam, że jeśli ktoś wyciągnie jakikolwiek sprzęt, którym będzie chciał rejestrować obraz wszyscy zostaną wyproszeni i nikt nie będzie mógł wrócić. Nie wiem co bym zrobiła osobie, która ważyła by się na taki ruch. W końcu wydałam sporo pieniędzy na wstęp jak i na bilet na autobus, a tu ktoś miałby znieważyć mój wysiłek i stres przeżyty przez planowanie. 

       Gdy stanęłam już pod sceną spodziewałam się, że ochrona rozda karteczki, na których zapiszemy pytania do Nialla. Jednak okazało się, że kartkę z pytaniem trzeba przynieść z domu
i w ten sposób straciłam szansę na zapytanie go o coś. No cóż raz na twitterze mi odpisał więc jestem wręcz pewna, że jak teraz spróbuje to znowu odpisze. Podanie już napisanego pytania możliwe było tylko przez ochronę. 
               
         Na początku Niall miał zaśpiewać trzy piosenki, ale nie mógł bo za każdym razem jak już zaczynał wybuchał śmiechem. Ma taki uroczy śmiech. Jak się jakimś cudem przestał śmiać zaśpiewał trzy piosenki. Zaczął od "On The Loose". 

            Teraz nie pamiętam, czy przed śpiewaniem, czy po Niall powiedział, że jeden z muzyków z nim występujący ma urodziny. Od razu na tę wiadomość ok. 200 osób z M&G i Soundchecku wspólnie ze mną zaczęło śpiewać "Happy Birthday". Po chwili Niall zaczął się krzywić (urocza scena nr 2). Powiedział, że jak już mamy to zrobić to porządnie. Pokazał na prawą stronę widowni, aby zaczęła. Po chwili dołączyła też lewa. Naprawdę nie dziwię się, że blondynek się na początku krzywił. Sama wcześniej nie rozróżniałam słów śpiewanych przez tłum.   

         Gdy już on jak i my skończyliśmy śpiewać w jego rękach pojawiło się kilka kartek. Myślałam, że na zadane pytania będzie odpowiadał żartobliwie, ale nad każdym poważnie się zastanawiał. W sumie przeczytał pięć kartek. Na jednej z nich było zapytanie o to co robi po koncercie. Odpowiedź to bierze prysznic, aby móc się zrelaksować. Zresztą tak samo robi przed koncertem. Innym razem było zapytanie o to kogo podziwia/na kim się wzoruje. Rzucał też sporo żartów na temat pytań, ale też na temat danej fanki, która je zadała po czym ją wskazywał.

                 Po tym wszystkim kazano nam (Soundcheckowi (próbie dźwięku)) czekać pod salą koncertową. W tym czasie były spotkania M&G.


                                                                                            Koncert

         Na początku do sali wpuszczano samych VIP-ów, którzy mieli tzw. płytę. Wpuszczano według numeru na opasce. Ja go nie miałam, ale i tak dałam radę stanąć w pierwszym rzędzie. Po wpuszczeniu nas przez ok. pół godziny wpuszczano osoby z normalnymi biletami. 

              Supportem dla Nialla była Julia Michaels. Zaśpiewała kilka swoich piosenek, których 
znikąd nie kojarzyłam. Właśnie zrobiłam research i ma na swoim koncie ma piosenkę "Issues". Na pewno znacie. Ale po chwili jeśli dobrze zrozumiałam zaśpiewała piosenki, które napisała dla gwiazd/z gwiazdami. Jedną z tych piosenek była "Sorry" w oryginale śpiewaną przez Justina Biebera, a drugą "Bad Liar" śpiewaną w oryginale przez Selenę Gomez. Po chwili nagrała filmik z wszystkimi, którzy byli na sali i wrzuciła go na swojego instagrama. Po ostatniej piosence, którą zaśpiewała wyznaczyła nam wołanie "Horan" po każdym jej "Niall". Z odgłosem werbli symbolizującym rozczarowanie brakiem blondyna zeszła ze sceny.

               Jak się okazało sprzęt na scenie musiał zostać dopiero rozstawiony. Za każdym razem, gdy jakiś technik wchodził na scenę rozbrzmiewały piski. Wiadomo o kim w tamtych chwilach myślały fanki. Nawet w oczekiwaniu, które potrwało jakieś 20 minut nie było nudno. Wszyscy śpiewali hity lecące w tle, a ochroniarze żartowali z oczekującymi. Po wrzaskach obwieszczających przybycie długo wyczekiwanej osoby zaczęto rozdawać kubki z wodą dla osób, które gorzej by się poczuły. Kilka osób w trakcie imprezy było wynoszonych między barierkami, a sceną przez sanitariuszy i ochroniarzy. 

                   Filmiki z koncertu znajdują się na moim kanale na Youtube.



                                                                              Około koncertowe historie

         Między M&G, a koncertem czekałyśmy w Tempodromie ok. 2 godzin. Ja byłam sama więc zajęłam się śledzeniem osób z Polski. Dwie dziewczyny z wejściówką na próbę dźwięku zostały przeproszone przez blondyna za to, że nie może do nich podejść, ale po chwili wrócił i dał im po kostce do gry na gitarze. 

          Moja imienniczka Wiktoria widziała biegającego Niallera. Jednak nie jestem pewna, czy przed, czy po koncercie.

              Po koncercie poszłam do Włoskiej restauracji niedaleko Tempodromu. W środku po wszystkich piskach i głośnej muzyce z areny byłam tak otumaniona, że zataczałam się między Włochami podającymi potrawy do stolików. Jeden z nich (zapewne myśląc, że się upiłam) zapytał się, czy wszystko jest w porządku. Ja myśląc, że mówię normalnym tonem, wykrzyczałam mu w twarz, że byłam na koncercie Nialla Horana. Już kupieniu hawajskiej szłam z pizzeri obok areny do mojego hotelu. Pod areną nadal stały fanki czekające na idola. Szłam z pudełkiem z resztką pizzy. I nie byłabym sobą gdyby ta pizza nie wyślizgnęła mi się z kartonu i nie wylądowała przed nosami 20 fanów z moim pięknym donośnym przekleństwem po angielsku. Uff... jak dobrze ludzie byli bardziej zajęci czekaniem na Nialla. Do ranka następnego dnia zastanawiałam się, czy się na niej wywalił. Takiego newsa nie dane było mi przeczytać. Moim życiowym motto powinno być "Na przypale albo wcale".

             Innymi fankami już nie z Polski były dziewczyny, które przyleciały do Berlina, aż z Filipin.


             



                                       

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube