Jak to jest mieć schizofrenię? Przed lekami.

   Żeby przeczytać tego posta musisz się wczuć. Nie czytaj na szybko. Poczuj to co czułam ja.                                                        

    

     02.05.2016 r.

   12.00

- Dzień dobry. Czy dodzwoniłam się do pani K.? To dobrze. Pani córka źle się czuje.

   Takie rozmowy moja wychowawczyni prowadzi z moją mamą codziennie od dwóch tygodni. Nie chce mamy wyciągać z pracy. Nie chce, aby ją zwolnili. Jednak codziennie o tej samej porze musi po mnie przyjeżdżać. Mam tak silne zawroty głowy, że sama nie potrafię sama prosto iść, a przed oczami tak mi się dwoi i troi, że gdy patrzę na czyjąś twarz nie wiem, która jest prawdziwa. Ta pierwsza, druga, czy trzecia.
  
   Gdy wychodzę z mamą pod pachę ze szkoły zaczyna padać. Pada na mnie pierwsza kropla. Czuję  jak kropla przenika przez wszystkie warstwy skóry, tłuszczu i mięśni i wnika w kości. Oczywiście tak nie jest. To tylko moje odczucia.
  
   Głowę przeszywa mi potężny ból głowy. Czuję go nie przerwanie od kilku tygodni. Na początku działały zwykłe tabletki przeciwbólowe. Teraz nic nie pomaga. Często odczuwam jakbym została uderzona młotkiem. Innym razem jakbyś został postrzelony. Czuję jakbym miała dziurę w głowie właśnie w kształcie obrażeń odpowiadającym tym broniom.
  
   Gdy idę ulicą w autach widzę martwych ludzi. Wyglądają na dopiero co zmarłych. Wiedziałam, że nie żyją. Ich twarze były sine, a przy tym blade. Wszyscy swymi martwymi oczami wpatrują się w każdy mój krok, każdy ruch. Staram się to zignorować, ale jak można zignorować coś takiego?

   3:00

   Budzę się w środku nocy. Zaspana dostrzegam napis na lustrze naprzeciwko. Zapisany czerwoną szminką na gładkiej tafli. Pierwsza reakcja strach. Po sekundzie otrząsam się z szoku i tu włącza się zdrowy rozsądek. Stwierdzam, że to tylko omamy. Idę spać dalej. Rano brak śladu po dewastacji lustra.

    Szpital

    05.05.16 r.

     Nareszcie przyjęli mnie do szpitala. Samo czekanie na korytarzu wymagało poświęcenia sześciu godzin. Badana i obserwowana byłam przez tydzień. Codziennie inaczej. Jednego dnia EEG, innego RTG. Codziennie sprawdzanie odruchów. W końcu wypis. Co dało to wszystko? Nic, a taką miałam nadzieję na rozwiązanie całej sprawy.  
 

    Przerwa

    20.08.2016 r.

    Od dwóch miesięcy brak jakichkolwiek objawów. Cieszę się, że wszystko ustało. 

     Nawrót

     30.09.16 r.

      Stoję nad rzeką. Łzy przysłaniają mi widok. Nic nie pamiętam. Tego co robiłam, nazw tego co mnie otacza. Jak nazywa się to coś pod czym stoję? Brązowe, wysokie z czymś zielonym na końcu. Normalnie powiedziałabym drzewo, ale nie dziś, nie w stanie, gdy nic nie pamiętam. Płaczę z bezsilności i przerażenia. Co mam teraz zrobić? Bez pamięci, bez wskazówek na dojście gdziekolwiek.

      Kwadrans i wiele łez później pamięć powoli powraca. Przypominam sobie, że jest coś co nazywa się telefon. Powinnam go mieć gdzieś w kieszeni. Macam kieszeń spodni. Jest. Wyciągam go, wchodzę na mapę. Brak internetu. Przeszukuję kontakty. Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do mamy, ale stwierdzam, że to nic by nie dało. Nie wiesz gdzie jestem, a ona jest w pracy. Idę na czuja mając nadzieje, że dotrę do jakiegoś punktu orientacyjnego. Po chwili docieram do głównej drogi, a z niej niedaleko do przystanku autobusowego. 

    Wróciłam autobusem do domu. Weszłam do domu zalana łzami. Babcie dopytywały się o co chodzi. Nie mając sił i czując się upokorzona jedynie rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

       30.10.16 r.

        Ktoś za mną idzie. Ktoś mnie śledzi. Odwracam się. Nikogo. Kilka kroków. Odwrót. Nikogo. Czuję, że ktoś mnie obserwuje. Ktoś idzie za mną z nożem. Irracjonalne przekonanie, ale w to wierzę. Co jak zaatakuje? Myślę o tym jak się obronić w zależności od tego w jaki sposób zaatakuje przeciwnik. Mimo wielu spojrzeń w tył nikogo nie zauważyłam. Na szczęście jestem prawie w domu. Ale co jeśli wróg czai się w krzakach obok domu?! No nic jakoś muszę do niego wrócić.
W końcu, gdy dojdę do domu okaże się, że nikt na mnie nie czyhał.

         Takie przekonania prześladują mnie od nawrotu choroby, której nazwy nadal nie jestem pewna. Przestałam się z kimkolwiek spotykać, przecież może być zagrożeniem. Przestałam chodzić ścieżkami, gdzie mogłabym spotkać znajomych. Jeszcze nie wiesz, ale ten stan potrwa jeszcze pół roku chociaż będziesz czuć jakby minął tydzień.

        Boję się zamknąć oczy w towarzystwie innych lub odwrócić wzrok, przecież znienacka mogą zaatakować np. wbić nóż w plecy. Zaśnięcie przy kimś również jest dużym ryzykiem, ale po czasie choć nie chcę poddaję się zmęczeniu i zapadam w sen.

        24.11.16 r.
          Przez ten miesiąc byłam badana ponownie pod różnymi kątami. Miałam robione EEG, RTG głowy, stukanie młoteczkiem i sprawdzanie odruchów na światło, równowagę, wodzenie wzrokiem za patyczkiem. Nic więcej nie wiadomo niż przed badaniami. Może powinnam pójść do innego neurologa?

           

     


        

Komentarze

  1. Przejebane pewnie kiedyś poczytam całego bloga jak bedzie czas i siła ( szkoda że nie nagrywasz jakiś filmów aby można było sobie puścić w tle i posłuchać ) . No co zdrowia ! . Nie sadziłem ze coś takiego jest a troche już na tym świecie żyje . Ps : Ja od ziomka co żyga do miski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym nagrywać, ale też nie chce ujawnić swojej tożsamości dopóki nie ułożę życia. Czyli dopóki nie znajdę sobie pracy, w której bez problemu będę mogła powiedzieć, że mam schizofrenię i nie będę się bała, że wylecę. W życiu nie spodziewałam się, że napisanie komentarza do ziomka co rzyga do miski zachęci kogoś do zgłębienia tematu schizofrenii.

      Usuń
  2. jejku, to straszne. Jestem tutaj przez Karolka, bardzo zaciekawiła mnie ta choroba mimo że znam Dowiedziałam się teraz więcej niż kiedykolwiek. Życzę zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieje, że ludzie dowiedzą się więcej o tej chorobie dzięki opisom stworzonym przez osobę chorą. Teraz czuję, że misja się spełnia ;)

      Usuń
  3. O jeny, serio? A bym ze sobą skończył, gdyby takie rzeczy mi się ukazywały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób. Jasne to co widzę jest straszne, ale trzeba sobie z tym radzić.

      Usuń
  4. Hey, wiem co przezywasz u mojego partnera od 2,5 roku temu zdiagnolizowali schzofrenie.....przezywam z nim kazdy dzien kazda wizje.pisz wiecej o tej chorobie.moze w niektorych niewyjasnionuch rzeczach bede mogla dotrzec i pomoc mojemu partnerowi.3 maj sie zycze zdrowka .......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam pisać dalej i zacząć nagrywać podcasty. Moja przyjaciółka też przeżywa ze mną każdą wizję rzadko bo rzadko, ale jeszcze się zdarzają. Wspiera mnie przy strasznych i śmieje się razem ze mną z tego, gdy widzę krasnoludki idące środkiem miasta. Nie chcę być wścibska, ale chciałam się zapytać, czy twój partner ma tak, że np. nie widzi nadjeżdżającego samochodu chociaż jest w polu jego widzenia? Nie mam z kim tego porównać. Jestem ciekawa, czy tylko ja tak mam. Oczywiście dużo zdrowia dla was obojga :)

      Usuń
  5. Witam stwierdzając fakt że jesteś świadoma choroby...jak pracujesz nad sobą?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube