Historia o tym jak się nie zabiłam

     Nie będzie to historia o tym jak stwierdziłam, że życie jest piękne ani o tym, że życie jest niesprawiedliwe, a nasza egzystencja nie ma sensu. Będzie to o tym jak doszło do tego, że postanowiłam je zakończyć, ale tego nie zrobiłam.

     Wszystko zaczęło się, gdy miałam jedenaście/dwanaście lat. Moi rodzice postanowili się rozwieść, mama znalazła innego partnera, a ja byłam wyśmiewana w szkole. Mimo, że taty nie widziałam od kilku lat był to dla mnie cios w serce. Byłam bardzo wrażliwa. Po roku nowego związku mamy przeprowadziliśmy się z domu babci do dopiero co wynajętego domu z obcym, jak dla mnie, mężczyzną. Po kolejnym roku urodziła się moja druga siostra. To wszystko zadziałało na mnie jak katalizator. Z czasem z miłej i cichej stałam się arogancka. Kolejnym etapem było pozbawienie się jakichkolwiek uczuć. Właśnie w tym ostatnim stanie myślałam, że nikogo nie obchodzę i nikt mnie nie rozumie. Jestem najniższą pod względem hierarchii istotą na Ziemi. Za wszystko karałam samą siebie. Coraz częściej myślałam o samobójstwie. Co mnie od tego odciągnęło?


      Sposób na śmierć

      Naprawdę kombinowałam jak koń pod górę, aby śmierć była jak najmniej bolesna, ale nie pod wpływem alkoholu i żeby jak najmniej osób dotknęło znalezienie mojego ciała. W końcu wymyśliłam takie dwa sposoby jakie uśmierciły by mnie tylko cudem. W takim razie możliwe, że już wtedy, jeszcze nie wiedząc miałam schizofrenię, ale do tego wrócę w innym poście. W każdym bądź razie depresja schizofreniczna wyróżnia się między innymi tym, że pomysły na śmierć są wręcz niemożliwe do spełnienia. Zrezygnowałam bo bałam się, że znajdą mnie i będą chcieli mnie odratować i będę musiała o wszystkim opowiadać. Zresztą w ostatniej chwili przed wdrożeniem planu odechciało mi się. Tak jakbym była po prostu na to zbyt leniwa. Nawet nie wiem jak opisać to uczucie.


      One Direction

      Właśnie tak uratowało mnie pięć osób, które nigdy mnie nie widziały, ani nie wiedziały o moim istnieniu. No dobra, Niall wiedział. Pisałam do Harry'ego, czy nie zaobserwuje mnie na twitterze. Wtedy odpisał Niall odpowiadając, że przekaże Harry'emu. Followa od Harry'ego się nie doczekałam, ale wiadomość od jednego z chłopaków sprawiła, że po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam szczęśliwa.

       Kolejnym takim cudownym razem było moje obudzenie się po operacji. Obudziłam się w sali wybudzeń i co leciało w radiu? Tak piosenka One Direction. Wcześniej, żeby chciało mi się jakimś cudem zwlec z łóżka ustawiłam sobie piosenki One Direction. Dzięki temu mimo tego, że normalnie czułam się przywiązana do łóżka wstawałam z uśmiechem i resztką energii. Co i tak było sporym osiągnięciem.

       Pomagali mi nie tylko, gdy słuchałam ich piosenek. Śledziłam ich poczynania, ich osiągnięcia, przegrane, smutne momenty z życia. Byłam w każdej polskojęzycznej, fanowskiej grupie na facebooku. Gdy tylko mogłam siedziałam siedziałam na twitterze pocieszając, gratulując, pisząc życzenia. Każda fanka będzie wiedziała jak to jest. Podobną historię wrzucę poniżej.





       Inne osoby

       Chodzi mi tu o znajomych, koleżanki, czy przyjaciółki. Gdy miałam depresje nie zauważałam tego, ale wiele moich rówieśników rozmawiało ze mną chociaż normalnie tego nie robili. Pytali się co u mnie, co robię. Proste pytania, a jednak jestem pod wrażeniem, że byli tacy mili i mimo to, że zdarzały mi się wybuchy złości traktowali mnie normalnie.

       Oczywiście nadal były osoby, które ze mnie się naśmiewały, ale było ich znacznie mniej.

       To przez przyjaciółkę przestałam się ciąć. Zagroziła, że jak nie przestanę to pójdzie do szkolnego psychologa. Stwierdziłam, że nie będę tak ryzykować. Bardzo się bałam opowiadać o tym co czuję.

       A co robili nauczyciele? Nic. Jedynie raz jedna z nauczycielek zapytała się jak się czuje i to było wszystko. Wystarczyło, że ją spławiłam. Nie było to tak, że cały czas chodziłam uśmiechnięta. Stopniowo przestawałam się uśmiechać nawet sztucznie. Nie miałam na to siły. Moje pocięte nadgarstki były widoczne na każdym w-fie. Raz szłam na równoważni, gdzie ręce miałam rozłożone na boki, tak aby nie upaść i nie zobaczenie moich nadgarstków było cudem. Ale tak jak przy prześladowaniu moja depresja była niezauważona. Dziękuje bardzo wszystkim nauczycielom. Pewnie gdybym wtedy umarła w szkole zaczęła by się akcja zwracająca uwagę na potencjalnych samobójców lub/i jak najszybciej chciano by o tym zapomnieć. Jako plamie na statusie szkoły. Szkoła ta jest uznawana jest za jedną z najlepszych, ale wyobrażenie sobie większej patologii najczęściej graniczyło by z cudem.


       Zwierzęta

       Tak możecie się śmiać, ale myśląc, że nikomu na mnie nie zależy stwierdziłam, że skoro nie mam dla kogo żyć (według mnie) będę żyć chociaż dla nich. Kto inny będzie zabierał królika na dwór i kto inny będzie chodził na spacery z psem. Gdyby nie ja pewnie zostały by oddane komuś innemu.


        Jak teraz wygląda moje życie?

        Dużo osób stwierdza, że ich życie jest wspaniałe i niewiedzą jak mogli chcieć się zabić. A ja? Nie myślę o życiu jako piekle, ani jako niebie. Nie jest idealne jeszcze dużo razy dało mi w kość, ale cieszę się małymi rzeczami i tym, że komuś na mnie zależy. 
       

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube