Zwidy, czyli co widzi schizofrenik?

     Siedziałam w moim starym pokoju, czytając książkę. Kątem oka zauważyłam coś niebieskiego coś czego wcześniej tam nie było. Podniosłam głowę. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam czerwonego tira z granatową naczepą. Był naturalnych rozmiarów (jak już wspominałam nie wiem jak się tam zmieścił). Prawie dostałam zawału. Nigdy nie byłam tak pewna przewidzenia, które mi się ukazało (każdy szczegół był dobrze widoczny). Przez kilkanaście minut po zniknięciu tego obrazu siedziałam jak wryta nie wiedząc co o tym myśleć. Jednak postanowiłam to zignorować, a tym bardziej nikomu o tym nie mówić. To była pierwsza rzecz jaką zobaczyłam jako schizofreniczka.

     Od tamtego czasu zdążyłam się przeprowadzić (po raz 9). Już w kolejnym domu obudziłam się w środku nocy zaspana bez wyraźnej przyczyny, gdy spojrzałam na moje lustro znajdowały się na nim napisy napisane szminką. Na chwile serce mi stanęło. Po czym przypomniałam sobie, że mogę mieć zwidy (tak, wiem jestem geniuszem). Po uspokojeniu się olałam sprawę i ponownie zapadłam w sen (przed tym widzeniem miałam już pomniejsze zwidy więc codziennie ćwiczyłam trudną sztukę opanowania).

      Teraz będzie coś czego się pewnie nie spodziewaliście otóż są rzeczy, których NIE widzę. Dlatego też koszmarem jest przechodzenie przez pasy, czy jazda rowerem. Szczerze nie wiem jak to nazwać, ale auto może jechać prosto na mnie, a ja mimo patrzenia w lewo i prawo na zebrze nie będę go widzieć i niczego nieświadoma będę przechodzić przez ulicę. Tak samo potrafi być, gdy jestem pieszym wśród pieszych zdarza się, że się z kimś zderzę mimo tego, że jestem skupiona na chodzeniu, a nie jak to mam w zwyczaju bujaniu w obłokach.

     Wracamy do tego co widzę. Koszmarem jest dla mnie przejście drogi do domu (szczególnie nocą, chociaż w dzień też się zdarza). Co chwila w autach na siedzeniach widzę martwych ludzi. Nie ma
u nich śladów przemocy, mimo to wręcz czuje, że nie żyją. Mam wrażenie, że mnie obserwują
i obracają głowy w moją stronę gdziekolwiek nie pójdę. Siłą przekonuję siebie do tego, że tak naprawdę nie istnieją. To chyba najstraszniejsze z tego co widuję. Zniewala mnie wtedy w strach
i ogarnia panika, której staram się nie okazywać światu. Byle się opanować i nie uciekać jak najdalej od nich (co by nie dało nic oprócz dodatkowych badań psychiatrycznych).

       Za każdym razem, gdy idę wieczorem do domu ciemnymi ulicami mój cień zdaje mi się osobą, która za mną podąża. To naprawdę przerażające, wręcz paraliżujące doświadczenie. Mam ochotę uciekać (czego nie robię nie chcąc wyjść na dziwaczkę). Obracam się co chwilę sprawdzając, czy tak naprawdę nikt za mną nie idzie. Ten "ktoś" w większości przypadków nie istnieje (czasami zdarza się, że ktoś naprawdę za mną idzie, co nie zmniejsza mojego strachu). Mimo to słyszę jego kroki, czuje oddech na karku i jestem wręcz przekonana, że ktoś mnie obserwuje. Oddech mi przyspiesza zresztą tak samo jak tempo chodzenia. Mam tylko nadzieję, że dojdę do domu. Jestem przekonana, że idąca za mną osoba chce mnie zabić. Cały czas dopóki nie dotrę do domu czuję się zagrożona. Gdy wchodzę do domku cały niepokój znika jak ręką odjął.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

        Czekam na wasze historie bądź opinie ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube