Jak stwierdzono u mnie schizofrenię?

         Szczerze powiedziawszy diagnoza "To schizofrenia" ta nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Zaczęło się niepozornie, gdy miałam 16,5 lat. Na początku od czasu do czasu przez kilkanaście sekund kręciło mi się w głowie oraz widzenie rzeczy których tak naprawdę nie ma (jak tir naturalnej wielkości w moim pokoju (tak ja też nie wiem jakby się tam zmieścił), czy martwych ludzi w tak naprawdę  pustych autach. Oprócz tego, gdy jechałam samochodem byłam przekonana co do tego, że auto jadące z naprzeciwka, ale na pasie obok, zaraz zderzy z pojazdem, w którym się znajduje (w takich momentach byłam przerażona, tak bardzo, że chciałam wyrwać kierownicę kierowcy i uniknąć kolizji, która była tylko w mojej głowie). Miałam również rozdwajanie się obrazu. Przez kilka miesięcy nie pojawiało się nic więcej, a nie chcąc nikogo niepokoić lub usłyszeć, że przesadzam nic nie powiedziałam o tych epizodach.


        Pół roku później po skończonej lekcji próbowałam wstać, gdy tylko wstałam tak zakręciło mi się w głowie, że przygwoździło mnie do krzesła. Z sali lekcyjnej wyprowadziła mnie moja wychowawczyni i zaprowadziła na kozetkę do pielęgniarki. Tam spędziłam godzinę na czekaniu na tatę, po czym razem pojechaliśmy do domu. Gdy się wyspałam, pojechaliśmy do mojego lekarza ogólnego. Nadal miałam zawroty głowy. Moja lekarka wezwała dla mnie karetkę transportową oraz dała skierowanie do neurologa.

        Już w szpitalu badano mnie (stukano młoteczkiem w kolana, kazano patrzeć w światło, podążać wzrokiem za palcem) oraz przeprowadzono ze mną wywiad. Nic nie stwierdzono kazano mi wrócić do domu i odpocząć. Co nie dało żadnego efektu. Kilka dni później poszłam do neurologa, u którego ponownie zostałam zbadana. Dał mi skierowanie do szpitala.
     
        W szpitalu do którego poszłam kilka dni po wizycie u neurologa czekałam 6 godzin na przyjęcie na oddział (dziecięcy). Znowu zostałam zbadana i zaliczyłam kolejny wywiad. Tak trafiłam na oddział neurologii dziecięcej. W moim pokoju szpitalnym znowu zrobiono mi badania i wywiad. W trakcie mojego pobytu w szpitalu zrobiono mi EEG, MR oraz TK głowy z i bez kontrastu. Wszystkie badania oprócz EEG nic nie wykazały (to badanie może wyjść źle nawet u zdrowej osoby i na odwrót). Na posiłki prowadziła mnie młoda lekarka (sama nie umiałam ustać na nogach). Ordynator był odpowiednikiem takiej szkolnej kosy. Wszyscy się go bali nawet rodzice przychodzący po dzieci, rano gdy przychodził zapytać się jak się czujemy każda osoba stała na baczność (oczywiście jak to to ja miałam na niego wylane). W piątek wyszłam jedyne co dostałam to nakaz powtórzenia EEG po kilku miesiącach.

        Tydzień, czy dwa po wyjściu nie robiłam nic tylko spałam. Wstawałam tylko coś zjeść
i skorzystać z toalety. Do łazienki lub kuchni szłam opierając się o ściany. Tak kręciło mi się w głowie i miałam tak rozdwojony obraz przed oczami, że spanie było jedyną rzeczą, którą potrafiłam robić. Gdy skończył się rok szkolny przeszło mi jak ręką odjął. Cała moja rodzina w tym ja stwierdziliśmy, że pewnie byłam za bardzo zestresowana.

         Początek roku szkolnego i tu niespodzianka objawy powróciły z taką samą mocą. Zrobiliśmy ponownie EEG i znowu wyszło źle. Rodzice zapisali mnie do dziecięcej neurolog, ta wysłała mnie na tomografię głowy i tu niespodzianka mam pewnego rodzaju narośl w policzku. Wszyscy mnie uspokajali, że to nic takiego (nie śmiać się, ale wszystkie objawy pasowały mi do stwardnienia rozsianego. Byłam przerażona). Z wynikami wróciliśmy do pani doktor. I teraz padła diagnoza, która po prostu mnie rozwaliła, miałam ochotę się śmiać, ale nie pokazałam tego po sobie otóż dowiedziałam się że jest to migrena. Przepisano mi Nootropil. Mimo śmieszności jaką wywołała na mnie ta sytuacja brałam leki na wszelki wypadek.

          Po kilku tygodniach bez poprawy po Nootropilu babcia stwierdziła, że pójdziemy do innego lekarza potwierdzić lub obalić tą teorię. Teoria ta oczywiście została obalona. Nowy lekarz stwierdził u mnie psychozę. Staraliśmy się, za pomocą Sulpirydu, aby nie przekształciła się w schizofrenię. Niestety po kilku miesiącach walki weszła na wyższy level. Od tego czasu leczę się za pomocą Faxoletu, Pregabaliny, Olanzapiny i Doxepiny (w różnych dawkach i o różnej mocy).

          Tak jak pisałam schizofrenia nie była dla mnie zaskoczeniem. Mój dziadek ją ma więc od początku nasilenia objawów gdzieś tam w głowie świtało mi, a może to schizofrenia? Tak bardzo bałam się stwardnienia rozsianego przez to, że najpewniej wylądowałabym na wózku, że diagnoza schizofrenia była dla mnie ulgą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Domowy Escape Roome dla fana Harrego Pottera

Mam 22 lata i nigdy nie byłam w związku

Schizofrenia na Youtube